czwartek, 24 maja 2012

Parzenica


Gdzie byłam (co szyłam) jak mnie nie było? Oto dzieło :D - parzenica. Nie jest to pomysł sam sobie, ale "sztuka" zupełnie użytkowa - mamy w rodzinie ślub i wesele, a nasz najmłodszy (rodowity Zakopiańczyk) wystąpi w stylizowanym stroju, który dzielnie dzierga mama. Przyznam, że nie mam wielkiej chęci do tej parzenicy, może dlatego że wychodzi "koślawo" i mocno nie idealnie, ale skończyć muszę, znaczy jestem na półmetku. Parzenica powstała z samych sznurków sutaszu w kolorach: czarnym, czerwonym i zielonym.



Pochwalę się oczywiście rezultatem finalnym, ale póki co robię sobie przerwę od parzenicy i uciekam w kolczyki :)

I co sądzicie o sutaszowej parzenicy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz